WIEKUISTY! Tyś moim Bogiem! Będę Cię wielbił, wysławiał Twoje Imię, bo dokonałeś cudu; odległe postanowienia stały się prawdą i rzeczywistością.
Obróciłeś miasto w gruzy, warowny gród w zwaliska; zamki barbarzyńców nie stanowią już miasta; nigdy nie będzie odbudowane.
Dlatego sławią Cię harde narody, obawiają się Ciebie miasta srogich ludów.
Gdyż stałeś się twierdzą żebrzącego, twierdzą biednego w jego niedoli, ochroną przed nawałnicą, cieniem od upału; bowiem zaciekłość okrutnych była jak nawałnica na ścianę.
Przyciszyłeś wrzawę barbarzyńców jak skwar na stepie; przytłumiona jest pieśń okrutnych jak upał cieniem obłoku.
I WIEKUISTY Zastępów wyprawi na tej górze ucztę z tłuszczów dla wszystkich ludów, ucztę z nalewek z soczystych tłustości i z oczyszczonych nalewek.
Na tej górze zerwie żałobną zasłonę, co zawisła nad wszystkimi ludami oraz osłonę rozpostartą ponad wszystkimi narodami.
Zniweczy śmierć na zawsze, i Pan, WIEKUISTY, zetrze łzę z każdego oblicza oraz z całej ziemi odejmie hańbę Swojego narodu – gdyż WIEKUISTY to wypowiedział.
Będą mówić w ów dzień: Oto nasz prawdziwy Bóg, któremu ufaliśmy, że nam dopomoże; oto WIEKUISTY, któremu zaufaliśmy; cieszmy się i radujmy Jego zbawieniem!
Kiedy na tej górze spocznie ręka WIEKUISTEGO, w swej siedzibie będzie rozdeptany Moab, tak jak w kałuży gnoju rozdeptaną bywa wiązka słomy.
I wyciągnie w niej swoje ręce, jak pływak wyciąga je do pływania – ale On zniży jego pychę, mimo zręcznych obrotów jego rąk.
A warownie i twoje wysokie mury pochyli, poniży, powali na ziemię, aż do prochu.