Zwróć się, zwróć Sulamitko; zwróć się, zwróć, byśmy się napatrzyli na ciebie. Co przy okazji chcecie zobaczyć przy Sulamitce? To, co jest jakby wojennym korowodem.
O, jak urocze są twoje stopy w sandałach, ty, szlachetna córo. Zagięcia twoich bioder są jak kolie, wyrobione ręką mistrza.
Centrum twojego łona jak okrągła czasza, pełna wonnego napoju; twój brzuch jak bróg pszenicy ogrodzony liliami.
Obie twoje piersi jak młode jelonki, jak dwoje sarnich bliźniąt.
Twoja szyja jak wieża z kości słoniowej; twoje oczy jak sadzawki Cheszbonu u bramy Bat–Rabbim; twój nos jak wieża na Libanie, zwrócona ku Damaszkowi.
Twoja głowa, co spoczywa na tobie – to jakby porosły Karmel, a włosy twojej głowy jak purpura. Król został uwięziony w twoich spływających kędziorach.
O, jakaś ty piękna, jakaś urocza, moja miłości przerozkoszna.
Twoja postawa podobna jest do palmy, a twe piersi podobne do gron.
Pomyślałem: Chciałbym wejść na tą palmę oraz pochwycić jej gałązki; twoje piersi będą dla mnie jak winne grona, a zapach twoich nozdrzy jak zapach wonnych jabłek.
Twoje podniebienie jak wyborowe wino, co łagodnie spływa ku swojemu lubemu i pobudza do szeptu usta śpiących.
Ja jestem oblubienicą mojego i ku mnie jego pożądliwość.
Chodź, mój luby, wyjdźmy na pole, zanocujmy we wsiach.
Rano wstaniemy do winnic, zobaczymy czy się rozwinęła winorośl, czy otworzyły się pączki i czy zakwitły granaty; wtedy okażę mą miłość.
Już rozniosły swój zapach jabłuszka mandragory, a przed naszymi drzwiami są rozkoszne wszystkie owoce; świeże i stare, mój luby, które zachowałam dla ciebie.